niedziela, 16 sierpnia 2015
Koniec przygody z SMG + something else
No i stało się. Switch Music Group dokonało żywota. Troszkę byłem zdziwiony nie ukrywam, bo nic nie zapowiadało tego, że nasza kilkudziesięcioosobowa grupa się rozleci tak nagle i bez żadnych symptomów wczesnych. Po prostu pewnego ranka dostaję wiadomość Email, że "nie dam rady tego ciągnąć, ten rok nie przyniósł oczekiwanych zysków i musimy wszyscy się pożegnać". Już parę tygodni wcześniej miałem co do SMG poważne wątpliwości, ponieważ zaczęło zapewniać (przynajmniej Synthphonii) coraz mniejszy support i robiło wszystko z beznamiętnością. Ten wpis powstaje już około tygodnia, co jest wynikiem cholernego braku weny na wszystko, począwszy od komponowania muzyki, po życie. Muszę znaleźć skuteczny sposób na restart, bo czuje że marnuje tylko czas na bezczynnym siedzeniu i pierdzeniu w stołek, podczas gdy inni się rozwijają i popychają swoje życie ku nowym ścieżkom. Noc Parseidów - coś cudownego, leżąc sobie zakopanym w trawie na pobliskiej łące, z odpalonym "night folderem" i brylującą nową wersją "In Aeternum" resetowałem swoje życie chociaż w minimalnym stopniu, przepiękny show spadających gwiazd, połączony z życiem nocy i muzyką która pogłębiała to uczucie do stopnia wręcz niemożliwego. Chciałbym Wam przekazać coś szczególnego z mojej strony, jakieś przemyślenia głębsze niż moje wszechobecne uwielbienie nocą, ale w tym momencie jedyne co mi się pałęta po głowie to tylko i wyłącznie In Aeternum - czyli w dowolnym tłumaczeniu- Na Zawsze - Forever - tutaj krąg muzyczny zataczany jest kolejny raz, gdyz właśnie od Forever i to bynajmniej orkiestrowego, a prześlicznie balladowego utworu Kiss zacząłęm czuć... czuć cokolwiek...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz