Jestem bardzo zróżnicowany muzycznie, owszem są to światy wykluczające się bo przecież klubowa i rockowa to łohohoh wrogowie :D. Ale cóż, taki fach, że muszę odnaleźć sie w każdym gatunku (praktycznie to gardzę kilkoma ale cii). Dzisiaj zajmę się szeroko pojętym popem lat 80. Uwielbiam te lata, bo pomijając stroje, które nomen omen nie były znowu aż tak kiczowate (porównujac do niektórych gwiazdek dzisiejszego popu), ale te lata to po prostu kosmos melodyjny. Większość tracków miała taki charakterystyczny klimat analogowych syntezatorów, super chórków wokalnych, klimatycznych solówek gitarowych. Magia, czysta magia muzyczna, niedoceniana przez młodych, no trudno nic do tego nie mam, bo każdy ma przecież swoje gusta. Kilka moich ulubionych zespołów tych lat teraz.
Def Leppard - kto wie, albo widział moja tablice, to wie jak bardzo zawalona jest ich kawałkami, świetne chórki, genialne głosy i ta energia rocka (właściwie to new wave of british heavy metal ale ciul tam) Moim dużym marzeniem jest pojechać na ich koncert. Grają lepiej niż na płytach to trzeba przyznać. Jeden z ich lepszych kawałków:
można wymieniać dużo ich świetnych kawałków, jednak ten zespół jest mi bliski też z innego powodu (pomijając pour some sugar :D ). Rick Allen - perkusista Def Leppard, stracił w wypadku samochodowym rękę, mimo to napierdala do dziś grając tylko jedną ręką. Jest jednym z moich idoli jeśli chodzi o grę na perkusji, genialny przykład samozaparcia, walki ze słabością i oddania pasji...
no to w następnych postach inne zespoły lat 80 (to cholernie obszerny temat :D )
Normy i reguły, rządzące społeczeństwem, w danej grupie, okręgu są różne, jednak to jest jasne w każdej z nich, że gdy ktoś chce być poza tą grupą, natychmiast zostaje wyalienowany, społeczeństwo stara się tępić indywidua jak wrzody na obolałym dupsku świata. Co się dzieje jednak gdy wszystkie najgorsze grzechy społeczeństwa zostają przelane do postaci jednej osoby? Wtedy rodzą się (tak sobie nazwałem) demony społeczeństwa, ludzie wyklęci, jednak tak dobrze zakamuflowani, że społeczeństwo nie ma pojęcia o ich istnieniu. Kim są owi ludzie? Taka mała historia (zupełnie hipotetyczna) :
"Całe swoje serce, wszystkie chwile, każdy oddech, przelał na miłość do niej, ona jednak była zbyt zadufaną w sobie osobą, pragnącą byc w centrum uwagi, dlatego zdradzała go wmawiając mu różne błahe powody "bo przecież on kocha i zrozumie" - dobrze mieć taką marionetke przy sobie, można robić co się chce, ale gdy jak to mówią trwoga to do boga...- Kilka lat cierpienia, przeplatanego rzadkimi chwilami szczęścia, gdy przez kilka godzin był najważniejszą dla niej osobą... Wiedział, że jest zdradzany, oszukiwany, okłamywany na każdym kroku, wiedział że jest tylko zabawką, a mimo to kochał. Dlaczego? Dlaczego on musiał wycierpieć całe to zło tego pojebanego systemu? Nikt tego nie wytrwałby bez jakiejś straty... Jak to mówią "no pain - no game". Bolało, bardzo bolało. Nieprzespane noce, próby imponowania tej dziewczynie na różne sposoby itd itd. Wszystko to sprawiło że powstał on. Demon społeczeństwa. Lata cierpienia spaczyły jego serce, zamieniły go w dziurę, która zawierała jedynie to, co dobrze znał. A co znał? Znał ból, cierpienie, zdrade, i inne społeczne gówno. Więc bawił się tym co znał, bo przecież nie znał niczego innego..."
jaki z tego morał? Demon społeczeństwa jest na pewno między Wami. Codziennie mozecie z nim rozmawiać, pisać, śmiać sie z wspólnych żartów, ale on jednak w tym samym momencie rujnuje życie innej osoby, możliwe że całkiem niewinnej, nie zasługującej na taki ból. Ale on nie zna niczego innego. Dlatego zastanówcie się nad swoimi czynami. Ja wiem, że jestem ostatnią osobą która może udzielać takich rad, ale weźcie to sobie chociaż troszkę do serca
społeczeństwo to jedno wielkie niezsynchronizowane stado zwierząt
DOBRA
Oficjalnie chciałem w tym momencie przeprosić wszystkich, których uraziłem wczorajszym wpisem na temat polskich zespołów muzyki alternatywnej. Nie zmieniam swojego zdania w całej tej sprawie i nie wycofuje się z tego co napisałem, jednakże nie mam prawa oceniać tak krytycznie ich dzieł. Posłuchałem tych wielgachnych postów panny Agaty (swoją drogą uwielbiam się z nią kłócić, to zawsze takie wielkie epickie wymiany argumentów na ogromnym, inteligentnym poziomie :D ). Sam jako artysta (może za dużo powiedziane, jako ktoś, kto tworzy coś - już lepiej :D) spotykam się często z falą krytyki, więc pewnie gdyby taki Rojek przeczytał to co napisałem, nie przejąłby się tym zbytnio - taki fach. Nie mogę jednak być tak bardzo tendencyjny i stronniczy w moich wypowiedziach, więc z tego miejsca przepraszam wszystkie osoby, które uraziłem moją wypowiedzią na ten temat, nie miałem prawa użyć takich mocnych argumentów w stosunku do czegoś, co jest kwestią gustu, moja wina, więc proszę o wybaczenie.
A teraz czas zacząć nowy temat, który pociągne chwilkę, przez kilka najbliższych postów.
Fenomen gier fabularnych. Odgrywanie roli, wczujka w postać, to chyba coś co większość graczy zna bardzo dobrze. Właśnie, graczy- ludzi grajacych w gry komputerowe, czy też planszowe/karciane/chuj wie co. Tylko co z tego, że właśnie owi GRACZE nie powinni w niektóre tytuły grać. Po prostu robią tym grom krzywde. Niektóre gry są tworzone przez ludzi dla których historia opowiedziana w ich dziele jest czymś niezwykłym, jest wejście w ich umysły, wejście w ich marzenia. Przecież nie wiemy kto tak na prawdę stoi za pomysłem Skyrim, czy takiego Assassin's Creed... Są to wizjonerzy, ludzie z potężnymi umysłami, którzy prowadzą fabułę,wymyślają postacie, lokacje, są takimi bogami, tworzącymi coś z niczego. Ale co z tego, że przelewając całe swoje serce i pasję w tytuł życia, spotykają się z bandą buraków, którzy nie dość że spiracą to jeszcze w ogóle będą mieli w dupie cała otoczkę tytułu, dla nich będzie liczyło się tylko to, by zaliczyć tą gre, zobaczyc o co tyle szumu i tyle...
Zaczynam komentować to dziadostwo... nic nie poradzę... mój gust muzyczny za każdym razem zostaje zgwałcony gdy słysze tekst piosenki typu "miłość to nie pluszowy miś, ani kwiaty, ani coś tam chuj wie co" czy "Z nieba przyleciał mój/Wielki przyjaciel/Kiedy lądował/Ja jadłem kanapkę" <-- ja się pytam co to za gówno liryczne... bełkot który próbuje naśladować Norwida, ale robi to tak nieudolnie, jak próbują naśladować bohaterów anime, spasieni cosplayowcy. Gdzie w tym polot, romantyzm, sens tworzenia piosenki? Ostatnio siedząc na przystanku dla rozbawienia mojej małej zacząłem śpiewać jakieś debilne wersy o tym co widzę typu "samochód jedzie, w drodze do miłości, gdy pije sobie mineralną życia" <- ku mojemu przerażeniu brzmiało to podobnie do tego punkowo popowego gówna którym karmią się młodzi ludzie doszukując w tym jakichś głębokich tekstów... Debilizm!! Ludzie ogarnijcie się! Muzyka ma być ucztą dla duszy a nie zbitkiem losowych porównań które gówno znaczą! tutaj macie małą porcję poezji muzycznej
Nie wstaje. Można powiedzieć że rusza swoje leniwe dupsko siłą nadprzyrodzoną lub dzięki hipergenialnej samokontroli. Wyobraźcie sobie taką sytuacje : Do premiery albumu zostały już w zasadzie godziny, aktualnie jest godzina 2 w nocy, masa rzeczy do zrobienia (maile, ostatnie poprawki, uploady kawałków do sklepów, reklama ). Powiedzmy, że kończe to wszystko o godzinie 4, kładę się spać, po czym wstaje o 6 do pracy. I tak mniej więcej od 2 tygodni, śpiac po 3-4 godziny maksymalnie. Tutaj pytanie do samego siebie: Gdzie mam granice wytrzymałości? Co mój mózg może jeszcze znieść, gdy w normalnej codziennej pracy zaczynam mruczeć sobie na głos rozmowę z myślami, a nocami zrywam się by nie zaspać rano do pracy. Cóż, takie życie sobie wybrałem, ale taka mała przestroga do Was: układajcie sobie go troszke inaczej niż ja, a juz na pewno postarajcie się nie pracować na 2 etaty :D
F I N A L E <- zapierdalaj całe życie na takich obrotach jak ten utwór :)
Dźwięk rozbijanej witryny sklepu jubilerskiego rozległ się nagle, jak rozbudzony pies warknął w ciszę nocnego podwórka. Do sklepu wpada grupka zamaskowanych ludzi, złodziei pragnących wzbogacić sie w sposób jasny i prosty - diamenty przecież kupi każdy (raczej złotem też nikt nie pogardzi ), a pieniędzy ludziom trzeba. Biegając chaotycznie po sklepie, grupa ludzi ogałaca go w ciągu minuty, moze dwóch - muszą się spieszyć, bo przecież policja będzie tutaj lada moment. Wybiegając przez rozbitą szybę nie zauważają jednak przycupniętej postaci, obserwujacej ich z gzymsu przeciwległej kamienicy. Postaci, za którą powiewa długa peleryna...
Marzeniem większości z nas, będąc oczywiście dzieckiem było być superbohaterem, człowiekiem z umiejętnościami, mocami pozwalającymi rozdupczyć wszystko w drobny mak. Powiedzmy, że moim też (do niedawna miałem ochote pospawać sobie strój iron mana :D ), ale po co? Przecież to niemożliwe... a może nie? Od tego mamy marzenia, żeby być takim iron manem, czy innym facetem w rajtuzach.
She's a superhero <- skoro ona jest to czemu nie możemy i my ? :D
Ile osób na tym świecie, tyle pewnie jest różnych sposobów postrzegania nocy. Czym ona właściwie jest? Czemu popycha nas do różnych rzeczy, których normalnie nie zrobilibyśmy w dzień? Czemu niektórzy ludzie boją się wyjść poza dom w nocy? Nie, nie udzielę Wam odpowiedzi na te pytania, to siedzi w Was i Wy doskonale wiecie co robicie (ewentualnie jesteście pijani, albo np. ruska prostytutka właśnie oświadczyła Wam, że ma AIDS) Ja jako muzyk, noc utożsamiam z moim tzw. "night folderem", zbiorem utworów/piosenek, które nasuwają mi już mój ukochany wizerunek nocy. Nie jestem typem osoby, która jakoś uwielbia gdy ktoś na siłe jej wciska swój światopogląd. Szczególnie w sprawach, które są dla niej ważne. A noc taka własnie ważna dla mnie jest. Hm. mój folder nocny, co zawiera? Osoby, które jakoś miały ze mną kontakt dłuższy niż pare wiadomości na facebooku pewnie znają sporo kawałków z tego folderu, nawet nie zdając sobie sprawy z tego jak ważne są one dla mnie (nie osoby oczywiście :) )
Ja jestem jak dziecko, które utożsamia sobie różne rzeczy z czymś co sprawia mu radość. Moja noc jest magiczna. To nie jest definitywnie noc jaką ludzie znają z popieprzonych horrorów i innych opowieści o psychopatycznych zmartwychstałych nazistach atakujących młode indiańskie dziewczyny zawsze koniecznie w nocy. Nic z tych rzeczy. To magia gwiazd, światła księżyca, która sprawia że zacierają się szczegóły, gdy ktoś jest jedynie głosem swojego rozsądku, bez opalenizny czy jakichś innych gówien wyglądu. Jest kształtem z własnym rozumem, który ma szanse wyjść na pierwszy plan w magicznej otoczce srebrzystej poświaty księżyca. O tak, tak właśnie poetycko to ująłem, ten kto był ze mną nocą na rozgwieżdżonej łące, wie o czym mówie, a ten kto nie był, niech żałuje całego uroku nocy
Cóż, hm, troszkę czasu mnie tutaj nie było. Dość ważne sprawy sprawiły, że nie miałem zbytnio czasu tutaj pisać. Co ja tutaj mogę właściwie napisać? Z jednej strony nie wiem w zasadzie czy przepraszać, że o Was zapomniałem, a z drugiej przecież i tak nikt mnie nie czyta. Brak weny. Kompletny, przejmujący brak weny... powinienem komponować, dużo, uczyć się czegoś nowego, a tymczasem zastój potężny...
Myślę nad umieszczaniem tutaj na blogu jakichś moich krótkich opowiadań, bo jakoś tak zapętlam sobie wszystkie historie w jakieś szyderczo-prześmiewcze opowiadania. Dużo ostatnio myślę nad przyszłością, snuje jakieś nierealne plany, pewnie nie tylko ja tak mam, ale czy na pewno te nierealne plany są takie niedoścignione?
Jakoś tak dzisiaj mnie naszło na opisanie troszkę "współczesnej żyły złota dla producentów niezależnych" czyli witryny Kickstarter. Cóż trzeba temu projektowi troszkę posłodzić, bo widać w nim potencjał. Chodzi o to, że studio zajmujące się produkcją czegokolwiek (muzyka,filmy,gry) pokazuje ludziom swój projekt i ludzie poprzez dotacje i składki wspierają go. Pomysł super, ale jak to się ma do naszych polskich realiów? "o super pomysł na gre! Ile im brakuje? 200$ nie no nie będe im wpłacał tego dolara bo po co, inni przecież wpłacą" no tak, to właśnie Polska. Nie mam zamiaru najeżdżać na nasz kraj i rodaków, ale dwa złote z hakiem nie jest jakimś kosmicznym wydatkiem, a faktycznie może dać zielone światło danemu projektowi, projektowi który zrzesza ludzi robiących coś całym sercem, pasją. Tutaj jest właśnie sedno istnienia Kickstartera, on daje szansę rozwoju ludziom, którzy kochają to co robią i chcą dzielić się tym z innymi, ale jak wiadomo, jesteśmy niewolnikami pieniądza i bez niego nic nie da się zrobić, więc nie jest to możliwe zrobić coś za darmo.
Tak ode mnie na koniec oczywiście mały link do świetnej wersji Brothers in Arms... polecam zagłębić się w klimat :
No, to pora zabrać się za to co umiem dobrze, klimat w kawałkach. Nie trzeba chyba nikomu mówić jak ważny on jest, bo przecież on wyciska z nas łzy, on nas napala na drugą osobę, on pozwala nam się czuć wolno, pozwala się rozmarzyć. Ale w sumie nie o tym chciałem tu napisać, raczej może powiem co zrobić żeby zyskać taki klimat. Heh, najprościej to można by to było napisać "to powinno się czuć", i taka jest niestety prawda,ale postaram się to jakoś Wam rozbudować o pojęcia jakieś ułatwiające Wam zrozumienie tego. Ja komponuje muzykę filmową, gdzie klimat gra bardzo dużą rolę , jak nie największą w tym wszystkim. Chodzi tutaj o operowanie emocjami, trzeba wczuć sie w scenę, nawet jeśli jest to prosta techniawka, trzeba się postawić na miejscu utworu, co on ma robić, jaką rolę spełnia. Trudno w kawałkach gdzie przez cały tekst leci "i wanna party this night" mówić o rozbudowaniu klimatu, ale no jak już pisałem "trzeba postawić się na miejscu utworu", czyli w tym głupim wypadku miejscem utworu jest impreza, noc, dużo alkoholu, kobiet(mężczyzn), bez stresu, pełna zabawa. Gdy tworząc coś rozpiszecie sobie na kartce papieru słowa klucze będzie wam dużo łatwiej. Druga sprawa bardzo ważna - uczenie się od mistrzów. Jeśli jesteście rockowcami, uczcie sie od swoich idoli (nie zżynając od nich 90% nut, ale wyłapując jak budują klimat). Jeśli o mnie chodzi, to dla mnie mistrzem klimatu w muzyce rock'n rollowej/bluesowej/country, jest bez wątpienia Mark Knopfler (gitarzysta, kompozytor). Klimat w jego utworach budowany jest właśnie przez jego grę na gitarze. Dire Straits nie istnieli by bez niego niestety taka prawda. Gdy ogląda się jego występy Live (np Brothers in Arms) widać jak bardzo całym sobą się angażuje w to co gra/śpiewa. Tego nie należy się wstydzić bo to domena artysty.
Podsumowując wstęp do tej serii poradników, słuchając można sie dużo nauczyć. Nikt nie jest w stanie (chyba że jest wybitnym wirtuozem), z rzutu , od tak sobie zagrać/stworzyć czegoś niesamowitego. 50% pracy to słuchanie i analizowanie, czasami mocno żmudne, ale taka jest tylko droga do sukcesu :)
Może zacznę od życzeń (żebym potem nie zapomniał): Szczęścia, miłości i sukcesu, te które chcą niech dalej dążą uparcie do równouprawnienia (już dziś Was drogie piękne i wyzwolone kobiety nie będziemy zmuszać to wynoszenia lodówek, fortepianów itd na 4 piętro), niech w końcu je dostaną. Dzisiaj miałem okazję obejrzeć pewien filmik na Youtubie, gdzie tam znany portal (nazwa od męskiego przyrodzenia .pl) udał się na imprezę która nosiła nazwę bodajże IV zjazd kobiet (czy jakoś tak), fakt faktem prezenterzy zadawali dość głupie szowinistyczne pytania (np. "kiedy kobiety wywalczą sobie prawa takie same jak ludzie" ) to kobiety same w sobie zdawały się nie bardzo wiedzieć co tam chcą robić. Ten cały feminizm chyba przerasta większość z nich, bo tak na prawdę kobietom nie dzieje się jakaś kosmiczna krzywda (nikt ich batem nie pogania przy budowie piramid) a to, że gotują, piorą i sprzątają to nie powinien być jakiś wielki problem skoro się z taką rolą nie zgadzają to czemu nie porozmawiają z mężami, partnerami,rodzicami(niepotrzebne skreślić), w końcu ludzie czasami potrafią dojść do kompromisów. Najbardziej jednak rozśmieszył mnie fakt , gdzie pewna pani jako dyskryminację podała... otwieranie drzwi przez facetów. No super... po prostu feminizm w naszym kraju kwitnie (jak wiele innych absurdów).
Ho ho ho ... chciało by się napisać Merry Christmas, ale nie ma tak dobrze, święta za nami, a mi się nasunęło stworzenie tego oto bloga. O czym będzie? No pewnie o wszystkim i o niczym (czyli standard jak na mnie). Pewnie nawalę różnych słownych tutoriali odnośnie komponowania muzyki, czy tam wrażeń z gier. Jeśli sprzęt pozwoli może nawet uraczę was jakimiś filmikami, czy też livestreamami :) jak na razie życzę miłej nocki (jest godzina 0:18 podczas pisania tego tekstu) i jak to mówią muzycy :D